Po długim wyborze odpowiedniego miejsca na letni wypoczynek ostatecznie nasz wybór padł na Dolinę Bohinj. Alpy, przepiękne jeziora, pocztówkowe krajobrazy, no i oczywiście perła tego rejonu – miasto Bled. Czy turystyczna ikona Słowenii spełniła oczekiwania? W pełni. I to z nawiązką.

My w Polsce mamy zwyczaj porównywania. Mówimy, że to miasto jest jak nasz Kraków, a tamto – przemysłowe, zupełnie jak Łódź. Dlatego, gdybyśmy mieli już do czegoś porównać Bled, to dla wielu osób pierwszym pomysłem byłoby Zakopane. I choć w takim porównaniu jest sporo racji, to jednak nie oddawałoby ono wszystkiego. Bled, tak samo jak Zakopane w Polsce, jest turystyczną ikoną Słowenii. I na tym właściwie moglibyśmy już skończyć, bo dalej są już same różnice i dalsze porównania wypadłyby na niekorzyść polskiej stolicy Tatr.


Znajdź nocleg w okolicy Bledu – bezpłatna rezerwacja >


Ale od początku. Do Bledu dotarliśmy z żoną o 9 rano. Moim zdaniem zbyt wcześnie, bo szczerze wierzyłem, że w południe będzie już po całym zwiedzaniu. W końcu Bled to niewielka mieścina – niespełna 5,5 tys. mieszkańców, dwa stare kościoły, zameczek i jezioro. A jednak poranny pośpiech okazał się całkiem uzasadniony. Spędziliśmy w tym pięknym, słoweńskim mieście cały boży dzień wypełniony niezłymi wrażeniami. Było i ciekawie, i baaardzo smacznie.

Do Bledu przyjechaliśmy z Bohinja, czyli z rejonu położonego głębiej w słoweńskiej Dolinie Bohinj. Samochód zostawiliśmy na jednym z hotelowych parkingów, które służą nie tylko ich gościom, ale też takim przyjezdnym turystom, jak my. Opłaciliśmy bilecik na 4h i ruszyliśmy „w miasto”.


Bled w liczbach:

Położenie: 501 m.n.p.m.

Liczba mieszkańców: 5476

Pojemność turystyczna: 4000 miejsc noclegowych

Jezioro:

– położenie 475 m.n.p.m.,

– długość 2120 m,

– szerokość 1380 m,

– powierzchnia 144 ha,

– maksymalna głębokość 30,6 m,

– maksymalna roczna temperatura wody to 26 ° C.


Perełka Słowenii ukryta pośród gór – Bled

Pierwsze co rzuca się w oczy, to genialne położenie. Bled jest niemal z każdej strony otoczony Alpami Julijskimi, które górują nad słoweńskim miastem. Wrażenie jest piorunujące, bo do każdej z gór odległość wydaje się bardzo mała. No i do tego cud-widok w postaci krystalicznie czystego jeziora z małą wyspą i kościółkiem na środku. Widok ten jest chyba na co drugiej pocztówce produkowanej w Słowenii i nic w tym dziwnego. Taki obrazek spokojnie może zawisnąć w każdym domu.

Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy się zacząć zwiedzanie od okolic Bledu. Najpierw ruszyliśmy na północ do wsi Podhom, żeby obejrzeć wąwóz Vintgar. Przewodniki po Słowenii zapowiadały go jako cud natury, więc nie było wyjścia. Wsiedliśmy w lokalny bus i za 5 euro dojechaliśmy na miejsce. Szybko kupiliśmy bilety i na blisko godzinę zatraciliśmy się w głębokim i bardzo orzeźwiającym wąwozie. Jego ponad kilometrowa trasa prowadziła pomostami nad rzeką Radovną, która dawała nam sporo ochłody. I rzeczywiście była piękna – raz błękitna, kiedy rozlewała się po szerokim wapiennym korycie, a innym razem, kiedy wpadała w przewężenie, była ciemna, głęboka i sprawiała złowrogie wrażenie. Woda oczywiście krystalicznie czysta. Do tego wspaniałe otoczenie – wysokie, strome i gęsto zalesione ściany wąwozu sprawiały „mocne” wrażenie przed oczekiwanym finałem – słoweńskim Bledem. Potęga przyrody to idealne określenie dla tego miejsca.


Blejski grad, czyli Słowenia po królewsku

Do Bledu postanowiliśmy wrócić piechotą, żeby po drodze wejść na Blejski grad – wyjątkowo urokliwy słoweński zabytek. Kto nie był, niech żałuje. Kto planuje wyjazd do Bledu, niech koniecznie wstąpi na ten zameczek. Bo choć nie jest to wielkie zamczysko, ani nawet duże, to najwspanialsze jest w nim jego położenie.

Słoweński zamek wybudowano na stromym klifie, a jego poszczególne budynki i mury stawiano wokół dwóch małych placów. Z dolnego można wejść na mury chroniące warownię od drogi dojazdowej. Są tu również słoweńskie sklepy: z winami, pamiątkami, no i kawiarnie. Warto jednak wejść po kilkunastu stopniach na górny taras, przy którym stoi zamek właściwy, i z którego rozpościera się bajeczny widok na Bled, jezioro i tę uroczą wyspę z kościółkiem na jego środku. Jest tu również restauracja, w której można wyprawić wesele, a w murach zamku zorganizowano muzeum ze stałą wystawą poświęconą historii słoweńskiego zamku, Bledu i okolic.


Atmosfera i smaki słoweńskiego Bledu

Natura obdarzyła Bled łagodnym, zdrowym alpejskim klimatem z najdłuższym okresem pływania spośród wszystkich alpejskich kurortów w Słowenii. Grzbiety Alp Alandzkich i Karavanke chronią miasto przed chłodem północnych wiatrów. Dzięki temu w miesiącach letnich nie ma mgły, a średnia temperatura miesięczna w lipcu wynosi w Bledzie 18,7° C.


Kiedy schodziliśmy z klifu w stronę słoweńskiego miasta była już godzina 13 i zaczęliśmy myśleć o obiedzie. Byliśmy też trochę zmęczeni, więc decyzja była oczywista. Wybór padł na restaurację Panorama ze względu na jej historię. Dostaliśmy stolik na tarasie, więc mieliśmy widok na całe jezioro. Z menu wzięliśmy dania z kiełbasami – lekko ostre i wspaniale doprawione ziołami – prawdziwe klasyki kuchni tego regionu Słowenii. Natomiast prawdziwą rewelację podano nam na deser. Była to oryginalna kremna rezina, czyli kremowe ciastko, którego recepturę opracowano w Bledzie w latach 50-tych. Jest to więc stosunkowo młody deser, ale już znany w Słowenii. Powoli też jego renoma wykracza poza granice kraju. I nic dziwnego, bo powiedzieć, że to ciastko jest pyszne, to właściwie nie powiedzieć nic. Będąc w Bledzie po prostu trzeba go spróbować.

Najedzeni dalszy relaks zaplanowaliśmy nad wodą. Jedyna otwarta plaża nad jeziorem znajduje się w Castle Bathing Area, czyli obszarze położonym niemal pod samym bledzkim zamkiem. I trzeba przyznać, że kąpielisko jest zorganizowane perfekcyjnie. Gości pływaków od czerwca do końca września. Ma 300 metrów długości, i łączną powierzchnię ponad 6000 m2. Na tej przestrzeni są: dwie zjeżdżalnie, trampolina, ściana wspinaczkowa, cztery odkryte baseny, skocznia, huśtawki i piaskownica dla dzieci, stoły do tenisa i cała masa innych atrakcji. Do wyboru jest też płatny cień parasoli (z leżakami w zestawie) lub darmowy, rzucany przez wysokie drzewa – liczne w plenerach Słowenii.


Niezwykła podróż zabytkowym pociągiem w okolicy Bledu – dowiedz się więcej >


Na plaży Bledu spędziliśmy dwie godziny. W tym czasie na przemian kąpaliśmy się, albo plażowaliśmy z książką w ręku. Tu dodam, że ogromnym zdziwieniem była dla mnie temperatura wody. W jeziorze położonym w końcu w słoweńskich Alpach, spodziewałem się zdecydowanie niższej. Tymczasem woda była przyjemna, jak na basenie. Tylko bez chloru.


Początki turystyki w słoweńskim Bledzie

Początki intensywnej turystyki w Bledzie datują się na 1855 rok. Wtedy to uroki miasta Słowenii odkrył Arnold Rikli, szwajcarski hydropata, który założył Instytut „Naturalnego Uzdrawiania” i wprowadził nową metodę leczenia – m.in. ciepłe i zimne kąpiele oraz obowiązkowe opalanie. Zlecił też budowę prostych, szwajcarskich łaźni, wytyczył trasy spacerowe. Z biegiem lat do Bledu zaczęli ściągać nie tylko pacjenci Rikli, ale też osoby chcące spędzić wakacje w zdrowym, a przede wszystkim pięknym otoczeniu.

Dalszy rozwój obecnie słoweńskiego miasta przyspieszyła budowa linii kolejowej Trbiž-Lubljana i budowa dworca kolejowego. W końcu w 1903 r. Bled otrzymał Złoty Medal na dużej międzynarodowej wystawie uzdrowisk w Wiedniu, a w 1906 r. został oficjalnie sklasyfikowany wśród ważnych miejsc turystycznych Imperium Austriacko-Węgierskiego.


Bled – to, co najlepsze zostało na koniec

Kiedy zbliżała się 16 stanęliśmy przed wyborem ostatniej atrakcji dnia. Oczywiście kłopotu nie było dużego, bo przewijała się ona przez niemal cały nasz pobyt w Bledzie – tajemnicza wyspa na środku jeziora. Okazało się, że dostęp do niej możliwy jest tylko na dwa sposoby: albo wpław, albo małymi łódkami zwanymi Pletna. I znów Słowenia zaskoczyła nas niespodzianką. Łódki te wyrabiają lokalni szkutnicy, a ich historia sięga aż XVI wieku. Zabierają na pokład 20 osób i są napędzane ręcznie – „wioślarz” stojąc na rufie odpycha łódź dwoma wąskimi wiosłami.

Kurs z brzegu jeziora na wyspę zajmuje ok. 20 minut. W tym czasie podziwialiśmy panoramę Bledu z poziomu wody. No i z każdym machnięciem wiosłami coraz wyraźniej dochodziły do nas odgłosy dzwonu z kościoła na wyspie, który okazał się równie ciekawą atrakcją Słowenii – zarówno pod względem architektonicznym, jak i historycznym.

Według popularnej w Bledzie legendy w miejscu dzisiejszego kościoła barokowego znajdowała się świątynia starożytnej bogini Živy. Zniknęła ona podczas bitew między poganami a chrześcijanami, którzy zniszczyli ołtarz i na jego miejscu zbudowali kościół. Obecna forma świątyni pochodzi z XVII wieku, kiedy kościół odnowiono po kolejnym trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Bled. Nieco starszy jest ołtarz główny, z bogatą pozłacaną rzeźbią Dziewicy Maryi, który pochodzi z 1747 r. Również kształt wieży kościelnej z dzwonnicą – 54 metry wysokości – zachowuje formę nadaną przez XVII-wiecznych rzemieślników. Równie stare są 99-stopniowe monumentalne schody prowadzące z brzegu tego słoweńskiego jeziora na wzniesienie, na którym stoi kościół.


Znajdź nocleg w okolicy Bledu – bezpłatna rezerwacja >


Bled w słoweńskich legendach

Ciekawostką tego miejsca jest dzwon spełniający życzenia. Pochodzi z 1534 roku i znajduje się w górnej belce dachowej nad murami kościoła. Oczywiście i z nim wiąże się legenda, według której kiedyś w bledzkim zamku mieszkała młoda wdowa Poliksena, która na pamiątkę swego męża ufundowała dzwon. Podczas jego transportu na wyspę rozpętała się jednak wichura, która – a jakby inaczej – zatopiła łódź. Dzwon poszedł na dno z całą załogą, ale według legendy do dziś dzwoni z dna tego słoweńskiego jeziora. Po śmierci wdowy papież poświęcił nowy dzwon i wysłał go na wyspę. Obecnie mówi się, że każdy kto nim zadzwoni i odda hołd Maryi Dziewicy, temu spełni się jedno marzenie.

W taki sposób my zaliczyliśmy Bled, ale każdy z Was może zrobić to na swój sposób. Tym bardziej, że to miasto w porównaniu do innych na turystycznej mapie Słowenii, oferuje znacznie więcej atrakcji. Z pewnością jednak jest ono jednym z najpiękniejszych kurortów alpejskich, słynących z łagodnego, uzdrawiającego klimatu i termalnego jeziora. Piękno gór, które które odbijają się w jeziorze, słońce, spokój i świeże powietrze, są z pewnością absolutnym minimum, jakie każdy turysta zabierze ze słoweńskiego Bledu w pamięci do domu. Warto!

B.D. / visitslovenia.pl

PS. Obsługa hotelowego parkingu machnęła ręką, jak tylko sięgnąłem po portfel, żeby zapłacić za kolejne godziny parkowania.

Więcej informacji o Bledzie i okolicy

Mapa trasy